18 paź 2009

Wszak kto przysięgę naruszy, ach biada jemu, za życia biada!



Jakiż to chłopiec piękny i młody?
Jaka to obok dziewica?
Brzegami sinej Świtezi wody
Idą przy świetle księżyca.
....

Każdą noc prawie, o jednej porze,
Pod tym się widzą modrzewiem.
Młody jest strzelcem w tutejszym borze,
Kto jest dziewczyna? - ja nie wiem.
...

Wtem wiatr zaszumiał po gęstym lesie,
Woda się burzy i wzdyma.

Burzy się, wzdyma, pękają tonie,
o niesłychane zjawiska!
Ponad srebrzyste Świtezi błonie
Dziewicza piękność wytryska.

Jej twarz jak róży bladej zawoje,
Skropione jutrzenki łezką;
Jako mgła lekka, tak lekkie stroje
Obwiały postać niebieską.
...

Wtem z zasłon błysną piersi łabędzie,
Strzelec w ziemię patrzy skromnie,
Dziewica w lekkim zbliża się pędzie
I "Do mnie, woła, pójdź do mnie".
....

Podbiega strzelec i staje w biegu,
I chciałby skoczyć, i nie chce;
Wtem modra fala prysnąwszy z brzegu,
Z lekka mu w stopy załechce.

I tak go łechce, i tak go znęca,
tak się w nim serce rozpływa,
Jak gdy tajemnie rękę młodzieńca
Ściśnie kochanka wstydliwa.

Bieży i patrzy, patrzy i bieży;
Niesie go wodne przestworze,
Już z dala suchych odbiegł wybrzeży,
Na średnim igra jeziorze.

I już dłoń śnieżną w swej ciśnie dłoni,
W pięknych licach topi oczy,
Ustami usta różane goni
I skoczne okręgi toczy.

Wtem wietrzyk świsnął, obłoczek pryska,
Co ją w łudzącym krył blasku;
Poznaje strzelec dziewczynę z bliska,
Ach, to dziewczyna spod lasku!

"A gdzie przysięga gdzie moja rada?
Wszak kto przysięgę naruszy,
Ach biada jemu, za życia biada!
I biada jego złej duszy!"*

Adam Mickiewicz, "Świtezianka" - fragmenty

Era 2008



Straszne opóźnienia mają te moje zdjęcia jeśli chodzi o publikację, ale nic nie poradzę. Choć w niektórych wypadkach od samego pstryknięcia wiem, że umieszczać coś będę na grafielonie, to i tak mija rok z nadwyżką, nim idea stanie się faktem.

Na załączonym wspomnienie z Ery Nowe Horyzonty wydanie 2008 - ściana przed kinem Warszawa we Wrocławiu. Nie przypominam sobie bym była wówczas na wielu filmach w Warszawie, ale z pewnością byłam na "Ptaku o kryształowym upierzeniu" Dario Argento. Może zrobiłam to zdjęcie przed pokazem, a może zupełnie nie wtedy. Nie pamiętam.

kobieta

1 wrz 2009

La negrita Dorotea... http://www.youtube.com/watch?v=ffomuzB7mo8





Wprawne oko dojrzeć może ciężkie grona czerwonych korali i paluchy pobłyskujące kuchennym blaskiem sreber. Łabędziej szyi nie dostrzeże nikt, bo nie sposób dostrzec nieistniejące. Jedynie zachwycić się można podniecającym światła zanikaniem, na ostrych krawędziach tego, co nieromantycznie Costae verae - żebrami prawdziwymi nazwane zostało, a co zapowiada wyboistą klatki drogę. Podniecającą, bo czy ktoś zaprzeczy sile wybijających takt światlocieni, w dynamicznym splocie spatia intercostalia i costae verae?

http://www.youtube.com/watch?v=ffomuzB7mo8

kobieta

20 sie 2009

Łódź szkaradnie-brylasta







Powracam do raz podjętego tematu i z góry zapowiadam, że nie będzie to ostatni raz. Nie wiem czy już to kiedyś wyraźnie powiedziałam, ale Łódź jest piękna.
Zachwyca niemal każdym swoim momentem. Tam, gdzie u twoich stóp nieoczekiwanie wyłania się zalanymi psim moczem krasnalami i tam, gdzie migocze w słońcu kolorem i fontannianym strumieniem.
Tylko patrzeć i chłonąć, przechwytywać wypływające zewsząd... brak słów... inspiracje? klimaty? treści? smaki? barwy? TREŚCI! Treści nieokreślone, niedomyślone i niedopisane :)

Łódź you like some Łódź?

A co mi szkodzi ;)


Bóg jeden raczy wiedzieć dlaczego, ale jednak.... jeden z ulubionych obrazków małżonka :) A niech będzie, a niech ma :P

8 cze 2009

Historie łazienne

No i mamy pierwszy fot z całego cyklu sesyj. Sesje tworzone w miłości dla kobiecego ciała. Powoli wprawiam się do smakowania uroków i męskich zakamarków ;)

kobieta

18 kwi 2009

Wiedźma z Blair


Las Blair Witch oraz sama Miss Blair a może Miss Witch... Nie wiem, nie znam dobrze człowieka ;)
Takie oto pogodne kolorowanki wychodzą, gdy kobiecie nic nie wychodzi. Jedne z ulubieńszych obrazów. Może dlatego, że to jedne z najmłodszych (choć też już wiekowe), a może przez mrok, nie wiem, lubię je po prostu.

14 kwi 2009

Wasting time


nic dodać nic ująć

12 mar 2009

Wyzłocona



Drugiej ławeczki nadszedł czas i wspomień minionych wakacji. Wakacji minionych, ostatnich, samotnych, pustych i nieudanych, a jednak żal. Jeden z nielicznych dni we troje, z przyjaciółmi, przy kometce, na słonecznej trawce i ławce :)

Od jakiegoś czasu Róży zarzuca mnie filmikami z turniejów kometkowych - znak,  że i jemu już tęskno do odrobiny ruchu, skręconej kostki i dziury w rakiecie. Alternatywą są biebrzańskie bataliony - już chyba wolę kometkę niż brodzenie w bagnie, ale czy ktoś zapyta? :P

kobieta

10 mar 2009

Monoautotematyczna misa



Postanowiłam, że dobrze będzie dla urozmaicenia, wrzucać tu szufladowych ulubieńców, jak kleksy w zeszycie ;)

Powyżej jeden z nich. Bo ja, jeśli już o sobie, to nie w jednej, ale w dwóch co najmniej wersjach przedstawiać się lubię, a z kolażu tychże kolejne warianty... i tak mnożą się dorotosy ponad potrzebę ;)

kobietas

19 lut 2009

Ziemia obiecana








W końcu przyszedł czas i siła na pokazanie tego, co stanowiło kolejny impuls do założenia grafielona. Tłumaczę się cały czas, to prawda. To dlatego, że wiem ile warte całe to moje fotowanie. Mimo wszystko jednak życzę miłejgo oglądania :)

Nie wiem czy Łódź, to kraina miodem i mlekiem płynąca - zbyt krótko tam byłam. Na pewno jedak Łódź, to kraina tynkiem sypiąca. Niektórzy nie lubią brzydoty, ja jestem jej wielką fanką, stąd w pierwszym łódzkim rzucie będą zdjęcia z tej tematyki właśnie. A to dlatego, że jest coś pięknego w brzydocie.

Nie trzeba wybierać właściwej pigułki, wystarczy przekroczyć zielone drzwi.

3 lut 2009

Autoportret


A teraz coś z zupełnie innej beczki....

Moje prawdziwe szufladowe i archiwalne szkice komputerowe :) Mówiłam, że będzie wychodzenie z szuflady i jest. Czy podobnam? Można porównać ze zdjęciem po prawej, choć dzieli je kilka ładnych, studneckich lat różnicy ;)

Widok na ulicę Świdnicką



A to urobek niedzielnego spaceru. Jeden z moich najulubieńszych sposobów patrzenia na Wrocław, a zarazem sentymentalna trasa moich niedysiejszych wędrówek na studia... ech gdzie te czasy ;)

2001



Straszne to, co przeczytacie poniżej. Już nawet o tym nie pamiętałam, ale zdarza się tak, że wpada się czasami na przeszłość swoją, a to robiąc porządki w szufladzie, w pamiętnikach, czy jak w tym wypadku przeglądając stare płyty z archiwum nieistniejącego już sprzętu. No więc przytrafiło się kiedyś coś takiego i spisało się to całkowicie na "gorąco" - na ile tylko można pisać na gorąco w październiku ;) Sentyment jednak mam okrutny do tego tekstu, choć koszmarny jest, wiem o tym doskonale. Pomimo jednak całej tej swojej bezdennej głupoty przypomina mi to, com wtedy czuła i jak żywe stają mi te obrazy.
Wam natomiast serwuję to, czegom nie mogła uwiecznić wówczas - Kościół św. Stanisława, św. Doroty i św. Wacława - zwany nieoficjalnie świątynią trzech narodów. A lekturę cóż, traktujcie z przymrużeniem oka, takim 20-letnim przymrużeniem :P
2001
10 października, godzina 7.30, jest już na tyle jasno, że pogasły wszystkie latarnie. Oczywiście, jak biczem, co chwilę smaga zimny wiatr i nic tylko wtulić się można w samego siebie. Cholerne przeciągi na ulicach, a tu jeszcze apteki mi nie otworzyli. Cholerny świat w którym ktoś wymyślił, że dzień zaczyna się od 8, a kończy na 22.30. 
- A szarp sobie drzwi – przechodzi mi przez głowę.
Odpuszczam w końcu i ze zwieszoną głową wracam na chodnik, ukradkiem spoglądając na tych sympatycznych przechodniów, czy czasem nie śmieją się pod nosem, że chciałam budzić miasto za dwadzieścia ósma. I znów czuję, jak strofują mnie te poczciwe mury, w których poczciwe mieszkania, w których mieszkają poczciwi ludzie, którzy wychodząc z domu stają się poczciwym przechodniem i poczciwą panią w sklepie i poczciwym dozorcą i tylko kloszardzi nie są poczciwi.
- Ale idiotka, siara kurwa, siara – przeżywam jak dziecko.
Pozostaje już tylko puścić się dalej, nic nie mówiąc, oddać się bez szemrania we władanie świateł. Są i pierwsze. Po drugiej stronie niewidocznej fosy tkwi moja pani z apteki, spokojnie i obojętnie. Nawet jej do głowy nie przyszło, że jakiś głąb już dobijał się do drzwi. Zastanawiam się czy może nie zaczekać... ale nie, bez sensu. Jest dopiero za dwadzieścia, a punktualnie też nie otworzą.
Ciągnę się więc dalej, gdy tylko opadnie most zwodzony. Jeden, drugi i już jestem po drugiej stronie lustra. I czuję się rzeczywiście jak Alicja, bo oto przede mną mój wykładowca, zaspany, w starej kurtuni, z jakimś idiotycznie malutkim (zbyt malutkim) pieskiem, na idiotycznie długiej (za długiej) smyczy. Wrocław, no po prostu Wrocław. Czuję się, jakbym mu weszła w kaloszach (przez lustro) do sypialni i oglądała rozkład pokoju. Gdy mnie zauważa ma taki wyraz twarzy, jak gdybym go w tych kaloszach obudziła i kazała natychmiast wyskakiwać z łóżka. Mówię „dzieńdobry”, jak najbardziej obojętnie, ale uprzejmie, żeby załagodzić sytuację. Poczciwina.
Pozostaje tylko zaśmiać się do się samej i brnąć dalej dokąd nogi poniosą. A niosły krótko, gdy nagle oczom mym ukazał się kolejny stwór dziwaczny. Bez kwitnący w październiku? Widziałam już kasztany, oswoiłam się z nimi nawet, ale bzu ujrzeć nie myślałam. Cały zziębnięty, liście zwinięte jak podkurczone kolana, a z cherlawych pąków przebija się białość niewinna październikowym porankiem. Zastanawia mnie ten dzień, to miasto, bo nim skończę swą myśl zapieje kogut trzy razy, a przede mną powstanie tak wielki i obojętny, lecz nie nazwą, ale murami. Kościół Trzech Narodów. Zachwyca mnie tajemniczością, chłodem. Chwytam za aparat, którego nie mam, który nie istnieje, robię zdjęcie wierząc w nieistniejący talent. 
Zbiegam ze źle skrojonych schodów, siadam na poddaszu i piszę te słowa.


5 sty 2009

Manifestung Breslau

... bo są takie chwile, gdy idziesz przez miasto i aż boli ulotność niektórych chwil i obrazów. I w tym cały jest ambaras, żeby widok ów uchwycić zaraz ;)